Drukuj

Rozmowa z Rafałem Dydakiem, prezesem Korporacji Mistrzów Kominiarskich Woj. Śląskiego

Jeden z polskich polityków powiedział ostatnio, że możemy palić w piecach wszystkim poza oponami. Co Pan na to?
Przed nami trudny sezon – i dla nas kominiarzy i dla mieszkańców – nie wiemy, jak on będzie wyglądał i czego jeszcze możemy się spodziewać. Poza cenami, które gwałtownie skoczyły w górę, niejasnymi przepisami, trudnościami z zakupem urządzeń grzewczych, surowców energetycznych, ich jakością, możemy dołożyć sobie jeszcze jeden problem, a mianowicie niesprawne paleniska, a więc dodatkowe wydatki, a pewnie i mandat. Palenie byle czym, to też większe osadzanie się sadzy w przewodach kominowych, które stopniowo i coraz szybciej mogą się zatykać. Może dojść do zapłonu sadzy, a w konsekwencji pożaru budynku, a nawet zaczadzenia mieszkańców.

Sadza płonie. Czad zabija. Żyj – to hasło tegorocznej kampanii edukacyjnej przygotowanej przez organizacje kominiarskie i strażaków. Największym zagrożeniem jest dla nas pożar sadzy i tlenek węgla – czad. Skupmy się na tym pierwszym, jak może dojść do zapalenia się sadzy w kominie?
W przewodach kominowych osadza się sadza. Ma ona różną strukturę, jest smolista, przykleja się do przewodu kominowego. Gdy zaczyna świecić, mamy do czynienia już ze smołą. Kiedy z pieca lub kotła wydobędzie się iskra, posłuży do zapalenia sadzy. Pożarowi sadzy w kominie towarzyszy bardzo głośny szum spowodowany gwałtowną reakcją spalania w przewodzie kominowym. W niektórych przypadkach z komina dobywają się płomienie ognia, strzelają iskry, pojawia się gęsty, ciemny dym. Wysoka temperatura dochodząca nawet do 1000°C doprowadza często do rozszczelnienia komina, co w konsekwencji może spowodować zapalenie się poddasza i pomieszczeń przylegających do przewodów dymowych, rozprzestrzenienia się ognia na cały budynek. Pęknięty komin stwarza także niebezpieczeństwo zaczadzenia mieszkańców.

By nie doszło do tej sytuacji, co trzeba zrobić?
Po pierwsze trzeba mieć urządzenie grzewcze dobrane do parametrów mieszkania lub budynku. Często kupujemy piece – kotły o zbyt dużej mocy cieplnej. Takie urządzenia spalają więcej opału niż powinny, wytwarzając przy tym niższą temperaturę, a komin i tak się zakleja. Po drugie – podczas palenia podajemy do pieca, z zewnątrz za małą ilość powietrza, wtedy węgiel (drewno) się nie pali, tylko dusi, a to także powoduje powstawanie sadzy. Po trzecie – trzeba zwrócić uwagę na to, czym opalamy dom. Drewno powinno być wysezonowane, wysuszone, w żadnym wypadku mokre, a węgiel dobrej jakości. Wykorzystując nieodpowiedni opał szkodzimy nie tylko urządzeniom i środowisku, stwarzamy też zagrożenie dla zdrowia i życia. Tu dochodzimy do jeszcze jednej ważnej zasady, a mianowicie regularnego przeglądu przewodów kominowych (przynajmniej raz w roku) i czyszczenia komina, które w zależności od używanego paliwa należy przeprowadzać 2-4 razy w roku. Wizyta kominiarza to nie tylko sprawdzenie przewodów, ale i kontrola pieca czy kotła, bo w nich też osadza się sadza. My mówimy jaki kocioł – taki komin.

Czemu czad jest dla nas tak niebezpieczny?
Tlenek węgla (czad) to silnie trujący gaz, nie bez przyczyny nazywany „cichym zabójcą” – jest bezbarwny, bezwonny i pozbawiony smaku. Wdychany łatwo wchłania się do krwioobiegu i powoduje trwałe uszkodzenia organizmu. Gdy występuje w dużym stężeniu, szybko prowadzi do utraty przytomności i śmierci. Pojawia się, kiedy urządzenia grzewcze są niesprawne lub niewłaściwie użytkowane.

Rafał Dydak - mistrz kominiarskiO jakich urządzeniach mówimy?
Tlenek węgla może pochodzić z komina, kominka, piecyka gazowego kuchennego czy łazienkowego. Najlepszym przykładem będzie tu piecyk gazowy – kąpielowy, montowany w łazience. Gdy takie urządzenie pracuje zużywa powietrze znajdujące się w pomieszczeniu, gdy jest go za mało zaciąga powietrze z kratki wentylacyjnej zakłócając cyrkulacje powietrza, wytwarzając czad. W łazienkach z piecykami gazowymi nie powinno montować się kabin prysznicowych. W trakcie natrysku cały czas pracuje piecyk, który zabiera tlen. Dopóki się myjemy nic nam nie grozi. Wychodząc z kabiny, w pomieszczeniu może brakować powietrza, co grozi omdleniem. Łazienka powinna mieć kubaturę przynajmniej 8 m. sześc. Dzisiaj bardzo często montujemy w niej prysznice, zabudowujemy meblami. Gdy to odliczymy, realna kubatura wynosi 3-4 metry sześc., a to za mało. Do tego dochodzą drzwi zakupione w markecie. Te właściwe powinny posiadać otwory wentylacyjne o powierzchni co najmniej 220 cm kw., powinny być też montowane ok. 2 cm nad podłogą. Nie mówię o udrożnionej kratce wentylacyjnej. Użytkownik, jak widać, zapomina o przepisach, ważna jest dla niego funkcjonalność i estetyka.

Czy montaż czujek i konserwacja urządzeń ochronią nas przed czadem?
Tak. Czujki od razu nas poinformują, że w mieszkaniu pojawił się czad, a konserwacja daje nam poczucie bezpieczeństwa. Powinniśmy jednak postawić na rozsądek i bycie czujnym. W 90 na 100 przypadków wszystkich zajść winni są ludzie: prowadzimy remont domu/mieszkania zatykając przy tym przewody kominowe, samowolnymi przeróbkami ingerujemy w przewody wentylacyjne, montujemy okna bez nawiewników, korzystamy z usług pseudofachowców. Te 10 proc. to czynniki zewnętrzne takie jak np. ptasie gniazdo zbudowane w kominie. Według statystyk najwięcej niebezpiecznych zdarzeń ma miejsce od piątku do niedzieli. W tygodniu pracujemy, wracamy do domu, otwieramy okna, wietrzymy, pobudzamy ruch powietrza. W weekend jesteśmy w domu, jest nas więcej, nie zwracamy uwagi na odpowiedni dopływ powietrza.

Ale przecież chcemy być bezpieczni…
Wszystko na szczęście się zmienia, rośnie wśród ludzi świadomość zagrożeń, wydaje się, że jest lepiej niż w latach poprzednich. Jako kominiarze prowadzimy szereg akcji edukacyjnych w spółdzielniach mieszkaniowych, przeprowadzamy różne kampanie społeczne w internecie i telewizji. Jak będziemy czujni – będziemy bezpieczni.

Dziękuję za rozmowę.
Lucyna Stępniewska

Wywiad z Rafałem Dydakiem ukazał się w październikowym numerze Przeglądu Dąbrowskiego