Drukuj

13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny. Konfrontacja władzy z opozycją nie ominęła Dąbrowy Górniczej, a ważnym ogniskiem oporu była Huta Katowice.

Stan wojenny przez władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej został wprowadzony w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Miał być narzędziem w ostatecznej rozprawie z demokratyczną opozycją. Na ulice wyprowadzono wojsko i milicję. Wiele zakładów pracy zmilitaryzowano, część z nich zajęło wojsko. Wyłączono telefony, wprowadzono godzinę milicyjną i cenzurę korespondencji, całkowicie zamknięto granice. Związki zawodowe i inne niezależne organizacje najpierw zawieszono, a następnie zdelegalizowano. Wielu ich działaczy internowano lub aresztowano.

W reakcji na decyzję władz wybuchł strajk w Hucie Katowice. Był jednym z najdłuższych protestów grudnia 1981 r., prowadzono go od 13 do 23 grudnia 1981 r. Tego dnia rano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Hucie Katowice podjął decyzję o swoim rozwiązaniu i zakończeniu strajku. Mimo że uczestnicy protestu spokojnie opuszczali teren kombinatu, władze przeprowadziły kilkugodzinną wojskowo-milicyjną operację „odblokowania” huty, używając ponad 200 pojazdów pancernych, armatek wodnych i śmigłowców.

Kalendarium strajku

4

Tak ten czas wspomina Zbigniew Kupisiewicz – w latach 1977-81 elektronik w hucie, członek władz „Solidarności”. Założyciel i pierwszy redaktor naczelny niezależnego pisma „Wolny Związkowiec”, do stycznia 1981 r. oddelegowany do pracy w „Solidarności” i redakcji „Wolnego Związkowca”. 13-23 grudnia 1981 r. podczas strajku w hucie członek Strajkowego Kolegium Redakcyjnego „Wolnego Związkowca”, 23 grudnia 1981 r. zatrzymany na terenie huty. 5 stycznia 1982 r. – wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Katowicach skazany na 5,5 roku więzienia, w październiku 1982 r. zwolniony ze względu na stan zdrowia.

„Przygotowując się do najgorszego, na miesiąc przed stanem wojennym powynosiłem publikacje bezdebitowe do znajomych z hotelu robotniczego, którzy nie angażowali się w działalność „Solidarności” (członkowie, a nie działacze). Jacek Cieślicki suszył i zbierał bułki w redakcji (przydały się w grudniu). Roznosiliśmy też po prywatnych mieszkaniach maszyny do pisania, papier, cześć maszyn drukarskich i innego sprzętu.

Przed stanem wojennym przygotowywaliśmy w hucie, na wszelki wypadek, listy tzw. „drugiego garnituru” Komisji Wydziałowych i Komisji Zakładowej „Solidarności”. Później różnie było z realizacją tych tajnych planów. Wydaje mi się, że Związek penetrowano tak silnie, że trudno było cokolwiek utajnić.

Internowania uniknąłem przypadkiem. Wieczorem 12 grudnia 1981 r. byłem z żoną w hotelu robotniczym, ale ok. godz. 21:30 poszliśmy do wynajętego mieszkania, które znajdowało się w Ząbkowicach, gdzie była zameldowana tylko moja żona (ja miałem meldunek w hotelu robotniczym). Później dowiedziałem się, że już ok. godz. 22:00 przyjechali po mnie funkcjonariusze. Tam mnie nie zastali, a że nie znali adresu żony, więc wysłali inną grupę do moich teściów do Katowic, a wcześnie rano następnego dnia do Przyrowa, gdzie mieszkali moi rodzice. W hotelu urządzili typowy „kocioł”. Opuścili to miejsce dopiero po moim aresztowaniu.

Rano 13 grudnia 1981 r. uznałem, że najbezpieczniejszym miejscem będzie Huta Katowice. Przypuszczałem, że może być obstawiona przez wojsko lub milicję. więc wydawało mi się, iż najbezpieczniejszym momentem do wejścia na teren zakładu będzie przełom zmian, gdy duża liczba ludzi wychodzi lub wchodzi do zakładu. Moje obawy okazały się na wyrost. Huta strajkowała, a na bramach dyżurowała straż robotnicza.

Dowiedziałem się, że strajk wybuchł nad ranem, gdy do zakładu dotarli ci spośród działaczy, którzy uniknęli aresztowania. Między innymi Antoni Kusznier, który został przewodniczącym Komitetu Strajkowego. Okazało się, że zatrzymano prawie całą Komisję Zakładową, członków Komisji Wydziałowych, Jacka Cieślickiego i wielu innych działaczy.

Krótko po mnie przybyły do Huty Ola Trzaska, która od września 1981 r. wchodziła w skład redakcji, i Hanna Janiak. Do wieczora dołączyło jeszcze kilka osób. Wydaliśmy wtedy pierwszy numer strajkowy. W nocy ewakuowaliśmy się z redakcji do pomieszczeń na hali Wydziału Mechanicznego, przenosząc tam sprzęt, papier i archiwum. Podobnie postąpił Komitet Strajkowy. Uniknęliśmy dzięki temu poważniejszych strat w czasie ataku ZOMO na siedzibę redakcji i Komisji Zakładowej, które miało miejsce w poniedziałek – 14 grudnia 1981 r. W czasie akcji ucierpieli też ci spośród strajkujących, którzy zrezygnowali z udziału w strajku i przebierali się w szatniach. Po kilkudziesięciu minutach oddziały wycofano. Kilkadziesiąt osób aresztowano.

Początkowo w strajku uczestniczyło kilkanaście tysięcy ludzi, ale liczba ta zmniejszała się z dnia na dzień. W poniedziałek zwolniono ze strajku wszystkie kobiety (chociaż niektóre zostały dobrowolnie). Wiele osób opuściło hutę po wypłacie – 15 grudnia.

W trakcie strajku, pomimo blokady, otrzymywaliśmy informacje z różnych zakładów regionu. Informację o wydarzeniach w KWK „Wujek” mieliśmy w kilka godzin po akcji milicji i wojska. Przyniesiono nam łuski po nabojach gazowych i po pociskach z pistoletu. Po wydarzeniach na „Wujku” ludzie zaczęli się zbroić w piki, style łopat i inne narzędzia, które można by było wykorzystać do obrony, wydziały zamieniliśmy w twierdze prawie nie do zdobycia. Ze względów bezpieczeństwa przenieśliśmy Redakcję i Komitet Strajkowy do pomieszczeń na Wielkich Piecach. To już był bastion. Wzmocniliśmy ochronę bram, płotów i budynków. Opracowano system przepustek i porozumiewania się. Działała poczta, przekazująca korespondencję od bram na wydziały i między wydziałami.

Druga strona zrobiła to samo, otaczając całą hutę kordonem milicji i ZOMO ograniczając ruch pojazdów do i z huty. Zatrzymywano wszelkie dostawy żywności, aresztując tych, którzy próbowali ją dostarczać. W lasach ukryto czołgi i samochody opancerzone. Z samolotów i helikopterów zrzucano ulotki i robiono zdjęcia ludziom, którzy poruszali się po terenie zakładu. Zablokowano dostęp do budynku radiowęzła, który mieścił jednocześnie centralę telefoniczną”. (Relacja ze zbiorów Stowarzyszenia Pokolenie).

14

Po wprowadzeniu stanu wojennego, osoby nie związane blisko z ówczesną władzą były zdezorientowane, przytłoczone sytuacją, ale próbujący w miarę normalnie funkcjonować w tych trudnych okolicznościach. Działacze opozycji, którzy uniknęli aresztowań i represji, zeszli do głębszej konspiracji i nadal starali się prowadzić swoją działalność.

Z satyrą przeciw czołgom

W czasie stanu wojennego, opór opresyjnej władzy dawano w różny sposób. Bronią była też satyra.

Na łamach „Wolnego Związkowca”, wydawanego w hucie „Katowice”, ukazywały się m.in. karykatury autorstwa Stanisława Łaskiego. Tak w ciężkich czasach, z żartem i przymrużeniem oka, komentowano rzeczywistość.

12

31 grudnia 1982 r. stan wojenny został zawieszony, a 22 lipca 1983 r. – po drugiej pielgrzymce Jana Pawła II do kraju – formalnie zniesiony. Jednak wiele jego regulacji – zwłaszcza tych służących zwalczaniu opozycji – obowiązywało również w kolejnych latach.

***
Na podstawie materiałów Instytutu Pamięci Narodowej, Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, archiwów „Wolnego Związkowca” i książki „Stan oblężenia” autorstwa Marka Bednarza.