Przeczytajcie niezwykle inspirujący wywiad z prezeską Stowarzyszenia Rodzin i Opiekunów Osób Niepełnosprawnych Ósmy Dzień – Anetą Dors!

Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów Osób Niepełnosprawnych Ósmy Dzień to jedno z najmłodszych stowarzyszeń w rodzinie dąbrowskich organizacji pozarządowych. Na jego czele stoją cztery kobiety, które są zmotywowane do tego, żeby zmieniać swoim dzieciom i podopiecznym świat na lepsze. Wspiera je w tym coraz większa liczba członków Stowarzyszenia, które sukcesywnie się rozwija. Ilość pomysłów, które gotowe są zrealizować sprawia, że na pewno wiele razy usłyszymy o ich działalności.

Zacznijmy może od tego, skąd wziął się pomysł na taką nazwę Stowarzyszenia?

Ósmy dzień jest tytułem filmu, filmu który opowiada o życiu dorosłej osoby niepełnosprawnej. Bohater tego filmu uzmysławia innej osobie, w pełni sprawnej, co tak naprawdę w życiu jest ważne, pozwala jej spojrzeć z innego punktu widzenia na życie i docenić te elementy, które były dla niej niedostrzegalne, dopóki nie poznała bohatera tego filmu i jego świata. Dlatego tak sobie myślę, że to, że jestem rodzicem niepełnosprawnego dziecka, to dla mnie niesamowity fart, bo ja przez czerpię z życia o wiele, wiele więcej. Stąd właśnie nazwa Ósmy Dzień.

Założenie stowarzyszenia było Pani pomysłem? Zainspirowały się Panie razem do jego założenia?

Kilka lat temu spotkałam osobę, która jest mocno zaangażowana w życie naszego miasta, ma stowarzyszenie i tak sobie pomyślałam, że zawsze brakowało mi tego, że ja biorę, a nic od siebie nie daje. Wydawało mi się, że nie mogę reszty dnia marnować na to, że siedzę i nic nie robię, bo to jest po prostu grzech zaniechania. Byłam więc naprawdę zdeterminowana do założenia stowarzyszenia. Później udało mi się zarazić tym pomysłem mocno oddaną naszym dzieciom ich szkolną wychowawczynię. Uznałyśmy, że nasza grupa, jeśli w ogóle dwie osoby można nazwać grupą, musi być liczniejsza, ponieważ nie da się robić „rzeczy wielkich” za pomocą dwóch osób. Zaczęłyśmy rozmawiać z mamami dzieci uczęszczających do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Dąbrowie Górniczej, ustaliłyśmy wstępnie, kto i jak mógłby się w życie stowarzyszenia zaangażować. Potem wszystko potoczyło się już tak, że wspólnymi siłami, wspierając się nawzajem udało nam się tego dokonać, mamy Stowarzyszenie.

Gdzie można Was spotkać?

Aktualnie nie mamy siedziby jako takiej, bardzo mocno współpracujemy ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno-Wychowawczym. Przychylność dyrekcji ośrodka jest dla nas bardzo duża, projekty, które wymyśliłyśmy i na które udało nam się zebrać środki, realizujemy wspólnie poprzez umowę partnerską z tym ośrodkiem. Bardzo chwalimy sobie współpracę z Ośrodkiem, tylko mamy takie odczucia, że trochę zamykamy dzieci w tej szkole. Są tam do południa, popołudniu, pomyślą w końcu, że nie ma innego świata tylko ta szkoła. Dlatego staramy się i będziemy się starać o to, żeby jak najbardziej im to wszystko urozmaicić.

Rozumiem więc, że myślą Panie o jakimś własnym kącie dla Stowarzyszenia?

Marzy nam się zorganizowanie świetlicy, aczkolwiek jest to marzenie, którego się bardzo boimy. Boimy się, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to przedsięwzięcie, z którym związane są ogromne koszty, pieniądze których nie posiadamy, ponieważ wszelkie środki od razu staramy się przeznaczać na zajęcia dla dzieci i dla rodziców. Jest to trudny temat z tego też względu, że musimy wiedzieć trochę więcej, nauczyć się więcej o przyszłych beneficjentach tej świetlicy, naszych podopiecznych. Jest to konieczne do tego, żeby wiedzieć jak taką świetlicę zorganizować. Nie chodzi o to, by mieć siedzibę, do której przyjdzie jedno dziecko i na tym się skończy. My musimy najpierw budować społeczność opartą o dzieciaki i ich rodziców, i to nam się powoli udaje. Przyjdzie czas, że dorośniemy do tego, by taką świetlicę zorganizować. Wie pan, dochodzimy do wniosku, że do wszystkiego trzeba dojrzewać pomału.

Przejdźmy zatem do tego, na czym polega Wasza działalność? Patrząc na nazwę Waszego Stowarzyszenia, można dojść do wniosku, że staracie się pracować nie tylko z dzieciakami, ale również z ich rodzicami?

Wszystkie nasze działania skierowane są do dzieci z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Myślimy o tym jak im zapewnić normalne funkcjonowanie tu i teraz, myślimy o tym co z dziećmi, kiedy wejdą już w wiek dorosły. Z naszymi dzieciakami jest trudniej, trzeba im znaleźć miejsce, w którym będą mieć swoją grupę, gdzie będą chciały przychodzić, gdzie będą się dobrze czuć. Takim miejscem jest wspomniany już Szkolny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Wszystko to sprawia, że nasze dzieci czują się dobrze i rozwijają o wiele, wiele lepiej. Organizowanie zajęć dla dzieci powoduje, że ich rodzice również w tym uczestniczą, bo dzieciaki nie mogą same pozostawać bez opieki. Dzieci podczas takich spotkań otwierają się, zaczynają w siebie wierzyć, są po prostu szczęśliwe, co ma pozytywny wpływ na uczestniczącego w tym rodzica. Zamknięte kiedyś matki, które z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się otwierały, rozmawiają, tworzą wspólnie z nami nowe pomysły i projekty. Nie narzucamy tego co chcemy robić, tylko proponujemy. Część rzeczy zmieniamy, część dorzucamy, wszystko opiera się na rozmowie i wspólnym działaniu. I właśnie o to nam chodzi, żeby stworzyć, zbudować społeczność. A potem ta społeczność będzie myśleć o tym, co jest najlepsze dla jej podopiecznych. I tak według nas ma to funkcjonować.

Wspominała Pani o projektach, które realizujecie. Mogłaby Pani nakreślić coś więcej na ich temat, co do tej pory udało się zrealizować?

Pierwszy projekt nazywał się „Wychodzimy na świat”. Były to zajęcia taneczne, zrealizowane w ramach projektu FIO-Śląskie Lokalnie, którego operatorem była Fundacja Instytut Pracy i Edukacji. Projekt realizowany był od maja do października tego roku. Warsztaty odbywały się raz w tygodniu, uczestniczyło w nich 12 dzieci. Finalnie dzieciakom udało się opracować 9 układów tanecznych, które mogliśmy zobaczyć choćby na Festiwalu Ludzi Aktywnych czy na Festiwalu Empatii.

Drugi z projektów jest dofinansowany z budżetu Urzędu Miejskiego, ruszył 1 października i są to zajęcia sportowe z szermierki. Ćwiczenia te odbywają w dwóch grupach, raz w tygodniu. Skąd pomysł na szermierkę? Ano stąd, że dzieciaki w szkole specjalnej miały kółko wf-owe, prowadzone przez szkołę. Pan, który prowadził to kółko pokazał im, jaką fajną zabawą ruchową może być szermierka. Bardzo im się to spodobało, a skoro im się to spodobało, trzeba było to zrealizować. Projekt będzie trwać do grudnia tego roku.

Jakie plany w stosunku do stowarzyszenia mają Panie w najbliższej przyszłości?

Cały czas poszerzamy nasze Stowarzyszenie, było nas 11, teraz jest już 40 osób. Będziemy starać się zapraszać do naszej organizacji coraz więcej osób, ale nic na siłę. Chcemy pokazać co robimy i w ten sposób budować naszą społeczność, przekonując z czasem do siebie nowe osoby. Budować poprzez projekty, spotkania, zajęcia. Chciałybyśmy w przyszłym roku zorganizować półkolonie dla naszych dzieci, bo okres wakacyjny dla dziecka niepełnosprawnego, jak i jego rodziców jest bardzo ciężki. Chcemy, żeby dzieci poznały przez to trochę więcej świata, a rodzice w tym czasie mogliby po prostu odpocząć. Nie może być tak, że świat naszych podopiecznych zamyka się tylko na szkołę i dom. Jak już wspominałam, cały czas brakuje nam odwagi na otworzenie świetlicy, musimy najpierw wypracować schemat tego, jak to w ogóle ma funkcjonować. Marzy nam się także stworzenie kółka teatralnego, bo dzieciaki są fantastycznymi aktorami. W dalszym ciągu będziemy chcieli kontynuować projekt taneczny, ponieważ ten, który miał miejsce dał nam bardzo dużo do myślenia. To w jaki sposób zmieniły się nasze dzieci w ciągu tych 4 miesięcy, jest po prostu niesamowite.

Przekazałaby Pani coś od siebie osobom, które mogłyby być zainteresowane współpracą z Ósmym dniem, może dołączeniem do Stowarzyszenia?

Powiem tak – rodzice dzieci niepełnosprawnych to jest bardzo zmęczony, kolokwialne mówiąc egzemplarz człowieka. Ten rodzic niejednokrotnie chciałby, ale nie ma siły. Jemu trzeba pokazać, że warto. To jest też bardzo ciężka praca, ponieważ są to ludzie zamknięci w sobie ze swoimi problemami. Przyznam się szczerze, że jak urodziło mi się dziecko z Zespołem Downa, to nie wyobrażałabym sobie dołączenia do organizacji tego typu. Gdyby ktoś wtedy próbowałby mnie namówić do takiego stowarzyszenia jak nasze, to powiedziałabym mu wprost, żeby się odczepił. Organizacje te zawsze kojarzyły mi się z ludźmi, którzy wymieniają się doświadczeniami, porównaniami. Ja sobie nie pozwoliłam na to, żeby porównywać mojego dzieciaka z kimś innym, ponieważ nie miało to dla mnie żadnego znaczenia ani sensu. Przez długie lata nie uczestniczyłam w niczym, co mogłoby być z tym związane. Teraz sama próbuje do tego przekonać innych. Paradoks, prawda? Dlatego, nie chciałabym namawiać, tylko przekonywać tym, co robimy.

Czego można Paniom życzyć, Waszemu Stowarzyszeniu?

Tego, żebyśmy w najbliższym czasie stworzyli społeczność, która będzie wierzyć w to, że uda nam się stworzyć dla naszych dzieci miejsce, w którym będą mogły funkcjonować jako dorosłe osoby z niepełnosprawnościami, realizując się na wszystkich płaszczyznach. Gdzie mogłyby czuć się potrzebne jak każdy człowiek, który chce być potrzebny, chce robić w życiu rzeczy, które służą innym. Musimy dać im możliwość zrealizowania się w życiu dorosłym, poprzez robienie tego, na co pozwala im ich niepełnosprawność.

 

Więcej informacji na temat Stowarzyszenia znajdziecie tutaj.

Źródło.