Dziś wszyscy dąbrowscy maturzyści rozpoczęli egzaminacyjny maraton – trzymamy kciuki i życzymy połamania piór! Ale chwilę wcześniej udało się bez zakłóceń zorganizować w mieście egzaminy ósmoklasisty oraz gimnazjalisty. Jednak dla wszystkich odpowiedzialnych za edukację to był trudny czas…

 

Bożena Borowiec, zastępca prezydenta Dąbrowy Górniczej: Po pierwsze – POWODZENIA DĄBROWSCY MATURZYŚCI! A po drugie – dni strajku nauczycieli to był egzamin dla nas wszystkich – nauczycieli, dyrektorów szkół, rodziców, dyrektorów i pracowników jednostek sportowych i kulturalnych. W Dąbrowie Górniczej do akcji protestacyjnej przystąpiło 50 spośród 58 placówek oświatowych. Protest dotyczył zatem niemal wszystkich uczniów, rodziców i nauczycieli w mieście. Jestem przekonana, że samorząd – jako organizator edukacji w mieście – zdał ten test. Uznając prawo nauczycieli do strajku, wiedzieliśmy, że protest w najtrudniejszej sytuacji stawia dyrektorów szkół i przedszkoli oraz rodziców. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, w której dzieci mogły zostać pozbawione opieki; nie chcieliśmy też, aby dyrektorzy mieli poczucie, że muszą radzić sobie sami w zapewnieniu opieki dużej liczbie uczniów, którzy w trakcie strajku będą musieli skorzystać z opieki świetlicowej bądź przedszkolnej. Zdarzały się przecież szkoły i przedszkola, w których strajkowało 100 proc. kadry i dyrektor musiał zapewnić opiekę sam. Ponadto, dyrektorzy placówek edukacyjnych mieli obowiązek zorganizowania egzaminów. W niezwykle trudnej sytuacji znaleźli się również rodzice – nie każdy miał przecież możliwość skorzystania z pomocy babci czy niani. Zdołaliśmy jednak w spokoju przeprowadzić wszystkie egzaminy, udało się też wesprzeć rodziców w zapewnieniu dzieciom i młodzieży opieki. Specjalne podziękowania należą się dyrektorom placówek edukacyjnych, którzy bardzo sobie pomagali, a także katechetom i księżom – wśród nich szczególnie księdzu dr. Michałowi Bordzie – którzy asystowali w egzaminach. Należy podkreślić także zaangażowanie dyrektorów i pracowników miejskich jednostek kulturalnych i sportowych , które przez dni strajku zapewniały zajęcia dodatkowe dla dzieci i młodzieży. Ze specjalnej oferty parku wodnego Nemo – bilet był za symboliczną złotówkę – skorzystało ponad tysiąc dzieci. Popularnością cieszyły się zajęcia sportowe przygotowane przez CSiR oraz kulturalne i edukacyjne przygotowane przez PKZ, Miejską Bibliotekę Publiczną, Miejski Ośrodek Pracy Twórczej, Muzeum Miejskie „Sztygarka” czy Dąbrowskie Wodociągi. Muszę podkreślić, że nawet w najtrudniejszym momencie strajku, tuż przed egzaminami maturalnymi, nie doszło w Dąbrowie Górniczej do kryzysu. Miasto – jako organ prowadzący – nie musiało włączyć się w klasyfikację uczniów z mocy nowo ustanowionego prawa. To niezwykle istotne, bo jako samorządowiec boję się sytuacji, w której rząd zmienia prawo na poczekaniu, zamiast rozwiązać problem. Ten strach, choć wyjątkowo nieprzyjemny, mobilizuje do czujności i działania.

Wiele wątpliwości i pytań budzi kwestia wynagrodzeń nauczycieli za czas strajku. Czego mogą się spodziewać pedagodzy?

BB: Zdajemy sobie sprawę, że trzytygodniowy strajk pogorszył sytuację finansową nauczycieli – zwłaszcza małżeństw nauczycielskich czy zarabiających najmniej, początkujących pedagogów. Dąbrowa Górnicza od początku nie zamierzała zmniejszać środków przeznaczonych na wynagrodzenia i pełna pula tych środków została przekazana do dyspozycji dyrektorów poszczególnych placówek. Jednak zgodnie z prawem nie jest możliwe wypłacenie wynagrodzenia za czas strajku. Mówi o tym zarówno Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych jak i Karta Nauczyciela, która również nie przewiduje wypłaty wynagrodzenia w takiej sytuacji. Chcemy, aby pieniądze te trafiły do nauczycieli, ale musi się to odbyć zgodnie z prawem, w tym z restrykcyjnymi przepisami prawa o finansach publicznych. Dlatego też do dyspozycji dyrektorów szkół są nasi eksperci ds. prawa oświatowego oraz urzędowi prawnicy, którzy starają się znaleźć skuteczne rozwiązanie tej trudnej sytuacji. Dziś dyrektorzy mogą jednak wypłacać dodatki oraz organizować zajęcia dodatkowe, co wydaje się rozwiązaniem tego problemu.

Mimo strajku, w mieście zapadały decyzje, które ustalają np. kształt sieci dąbrowskich szkół. W czasie strajku odbyła się sesja specjalna Rady Miejskiej, w trakcie której radni podjęli jednogłośnie kompromisową decyzję ws. szkół podstawowych nr 3 i 33. Czy to wszystko oznacza początek daleko idących zmian w organizacji edukacji w mieście?

Od pierwszego dnia pracy w dąbrowskim magistracie pochylam się nad trudnymi tematami oświatowymi. Niektóre z nich bardzo nabrzmiały, jak konflikt wokół wyremontowanego Zespołu Szkół Sportowych oraz pobliskiej podstawówki nr 3, zbyt małej, by pomieścić wszystkie dzieci z obwodu. Pojawił się pomysł, by dzieci z wymagającej remontu szkoły przenieść do nowoczesnego kompleksu szkoły sportowej. Nie wszystkim rodzicom i nauczycielom spodobał się ten pomysł. Po miesiącach dyskusji i wsłuchiwania się w racje, udało nam się wypracować trudny kompromis. Dziś przygotowujemy się do wdrażania projektu sieci szkół, który został jednogłośnie przyjęty przez Radę Miejską. Nowością w sieci jest powrót Szkoły Podstawowej nr 33, która będzie obwodową szkołą podstawową z oddziałami sportowymi. Powstanie w wyniku przekształcenia dotychczasowego gimnazjum w Zespole Szkół Sportowych przy ul. Chopina, które – zgodnie z przepisami – przestanie istnieć z końcem wakacji. Przekształcenie dotychczasowego gimnazjum w szkołę podstawową oznacza jednak, że obok siebie będą funkcjonować dwie podstawówki. Sąsiednia Szkoła Podstawowa nr 3 pozostanie bowiem w swojej dotychczasowej siedzibie w budynku przy ul. Mireckiego. Budynek ten jest jednak zbyt mały, aby pomieścić wszystkich uczniów, a to groziło prowadzeniem zajęć na dwie zmiany. Stworzenie nowej szkoły podstawowej w Zespole Szkół Sportowych i przeniesienie do niej z SP nr 3 wszystkich klas sportowych, pozwoli wyeliminować nauczanie na zmiany, umożliwi też dzieciom i młodzieży z oddziałów sportowych korzystanie z nowoczesnej infrastruktury wyremontowanego budynku ZSS. Te wszystkie działania są konsekwencją reformy oświaty wprowadzonej w 2016 r. Po likwidacji gimnazjów i wprowadzeniu ośmioletnich szkół podstawowych, budynek SP nr 3 stał się zbyt mały, żeby pomieścić wszystkich uczniów, dlatego zaproponowaliśmy rozwiązanie, które wychodzi naprzeciw oczekiwaniom rodziców. Tu dochodzimy jednak do kolejnego tematu – zmian w polskiej szkole, które moim zdaniu są konieczne. Bez wątpienia, w skutek strajku opinia publiczna zwróciła uwagę na ten aspekt polskiej edukacji, co oceniam jako sukces nauczycielskiego protestu.

Między innymi z tego powodu odbyły się w mieście dwie obywatelskie debaty na temat oświaty, w których brała pani udział?

Dwie Narady o Edukacji zorganizowało stowarzyszenie Dopamina Lab. Wzięli w nich udział najbardziej zainteresowani, czyli nauczyciele, rodzice oraz uczniowie – co tylko potwierdza potrzebę zmian w edukacji. Na mnie największe wrażenie zrobiła debata z uczniami, którzy podkreślali, że w szkole powinno być więcej miejsca na zdobywanie praktycznej wiedzy i umiejętności, które są im potrzebne we współczesnym świecie. Proponowali praktyczne i aktualne zajęcia dotyczące rozwoju umiejętności psychospołecznych, zdrowego trybu życia czy z zakresu ekologii. Mówili o potrzebie fachowych i profesjonalnie prowadzonych lekcji na temat rozwoju seksualnego oraz urozmaiceniu lekcji wychowania fizycznego, które byłyby czymś więcej niż całorocznym graniem w siatkówkę lub koszykówkę. Uczniowie chcą też, aby szkoła angażowała się w akcje społeczne, są bowiem zainteresowani wolontariatem. Wskazywali też na potrzebę odpoczynku, proponując organizowanie „stref relaksu”, w których można odpocząć od hałasu. Najmłodsi mówili m.in., że chcą wychodzić na powietrze w czasie przerwy, ale też do lasu w ramach zajęć. Mówią więc o tym, co wiadomo nie od dziś: człowiek potrzebuje regeneracji, bo inaczej dalsze działania nie mają sensu. Z narad wynika, że uczniowie doskonale rozumieją, iż niektóre tematy wymagają bardziej tradycyjnych metod. Wiemy zatem, że potrzeba działania jest po obu stronach, a szkoła musi się zmienić…

Ale zaczęło się od dyskusji o nauczycielskich wynagrodzeniach, przyczyną był – jak pani wspomniała – nauczycielski strajk.

Takiego strajku w oświacie jeszcze w Polsce nie było. Po raz pierwszy na taką skalę nauczyciele upomnieli się o to, co powinno być oczywistym standardem – o szacunek i godną płacę. Ale odnoszę wrażenie, że w proteście dla osób strajkujących pieniądze zeszły jednak na drugi plan. Rozumiem tych ludzi. Po pierwsze jako zastępca prezydenta miasta, który trzyma pieczę nad edukacją; po drugie – bo w gronie znajomych i współpracowników mam wielu nauczycieli. Mam nadzieję, że ten strajk – to wołanie o godność – sprawi, że ludzie, którzy odpowiadają za wychowanie przyszłych pokoleń, będą należycie poważani. Bez wsparcia rodziców i uczniów to się jednak nie uda. Dlatego staraliśmy się, by ten konflikt się nie rozszerzał. Stąd apel prezydenta Marcina Bazylaka i dyrektorów dąbrowskich szkół średnich do nauczycieli o wystawienie ocen końcowych uczniom klas maturalnych, udział w zaplanowanych radach pedagogicznych i przeprowadzenie matur, mimo prowadzonego strajku. Nie była to namowa do przerywania strajku, ale prośba o ukłon w stronę maturzystów w jednym z najbardziej stresujących momentów w życiu. Powtórzę – rozumiemy i szanujemy postawę nauczycieli, ale tak jak nie ma uczniów bez nauczycieli, tak i nauczycieli bez uczniów.