Słynie z bezkompromisowych opinii i krytycznego podejścia do rowerowych i drogowych inwestycji. Mówi o sobie, że lobbuje na rzecz rozwoju rowerowej infrastruktury w Dąbrowie Górniczej, ale nie oszczędza także innych miast w regionie. Coraz częściej jednak Kamil Potocki, który na Facebooku prowadzi profil Dąbrowskiego Rowerzysty Miejskiego, chwali zmiany w rodzinnym mieście. Postanowiliśmy zapytać o powody.
Przegląd Dąbrowski: Na Facebooku napisał Pan ostatnio, że zakończyły się spotkania z pracownikami Urzędu Miejskiego, podczas których wypracowaliście szczegóły najlepszych rozwiązań dla przebudowywanej właśnie głównej osi miasta. Zapowiedział Pan, że niektóre z nich będą „wyjątkowe i pierwsze w regionie”. Chcieliśmy się o nich więcej dowiedzieć i stąd zaproszenie do rozmowy.
KAMIL POTOCKI: – Koncepcja zmian na głównej osi miasta w ramach Zielonej mobilności w Dąbrowie Górniczej jest odważna, bardzo słuszna i ultranowoczesna. Widzę ogromny postęp, jeśli chodzi o myślenie w kategoriach miasta przyszłości, w którym dobrze się żyje. W przeciwieństwie do innych miast, które powielają błędy z lat 70., ubierając je jedynie w nowe kolory i materiały. Jestem przekonany, że efekty zobaczymy, kiedy skończymy przebudowę centrum i spojrzymy na nie z lotu drona. Dąbrowa Górnicza wyprzedzi wtedy miasta regionu i dołączy do grona nielicznych dużych, nowoczesnych miast.
Co dokładnie aż tak zmieni Dąbrowę Górniczą?
– To często rozwiązania techniczne, nie zawsze widoczne dla mieszkańców. Przede wszystkim ułatwią one podróż alternatywnymi środkami transportu. Będą one traktowane jako równoważne dla samochodu, który tym samym przestanie być faworyzowany. Cieszę się szczególnie z trasy przejazdu dla rowerów na głównej osi miasta. To pozwoli nie tylko na rekreacyjną jazdę nad Pogorię III, choć trzeba przyznać, że ten kierunek był u nas kołem zamachowym dla podróży rowerowych. Po przebudowie w końcu możliwe będzie korzystanie z miasta na rowerze. Dostaniemy się do Urzędu Miejskiego, do szkoły, do Pałacu Kultury Zagłębia, do centrum.
Zresztą skoro skończyliśmy ustalenia dotyczące przebudowy głównej osi miasta, teraz w ramach Rady Polityki Rowerowej i Powiatowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego będę pytał, kiedy miasto wróci do dalszej modernizacji terenów wokół Pogorii III, które zniknęły z listy priorytetów.
Czym zajmuje się Rada Polityki Rowerowej w Dąbrowie Górniczej?
– Działamy tak samo jak w wielu innych poważnych miastach. Kiedy pojawiają się pomysły, czy projekty – na przykład w ramach budżetu partycypacyjnego – Rada Polityki Rowerowej – je opiniuje. To ciało doradcze, jak oficer rowerowy.
Kto przychodzi do urzędu miejskiego na spotkania konsultacyjne?
– W zasadzie tylko ja i Jan Brzost [prezes stowarzyszenia Rowerowa Dąbrowa – przy. red.]. Czasem dopytujemy o zdanie ekspertów np. z zakresu inżynierii ruchu.
Wracając do oficera rowerowego: czy w Dąbrowie Górniczej powinno powstać takie stanowisko?
– Z jednej strony chciałbym, żeby był oficer, ale pamiętajmy, że to nie stanowisko rozwiązuje problemy, tylko ludzie. W Sosnowcu to działa, ale są przykłady w regionie, gdzie oficer rowerowy jest wyłącznie urzędnikiem i nawet nie porusza się na rowerze. Wystarczą więc zaangażowane w temat osoby, które poświęcają swój prywatny czas, jak my. Choć nie chodzi o to, żeby sobie tu wystawiać laurkę. Chętnie znajdę i oddam pole młodszej, lepiej wykształconej kierunkowo osobie. Zawsze dziwię się panu Janowi, który już dawno powinien spędzać czas przed telewizorem czy w ogrodzie, ciesząc się emeryturą. Zamiast tego przejeżdża do urzędu, negocjuje, opiniuje. Jestem pełen podziwu dla jego wiedzy, szczególnie dotyczącej terenów zielonych. Ja z kolei lepiej się czuję w rozwiązaniach dotyczących infrastruktury w gęstej zabudowie. Razem jesteśmy jedynym rowerowym głosem w mieście. Dąbrowa Górnicza jest ogromna i bardzo żałuje, że nie ma tu innych ludzi, którzy chcieliby się zaangażować i zająć tematem. Wydaje mi się, że ludziom jest całkiem obojętne, jak ta infrastruktura będzie wyglądała.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Tak zmienią się ulice Królowej Jadwigi i Piłsudskiego [WIZUALIZACJE]
Po ożywionych dyskusjach w internecie wydaje się, że nie do końca, choć zwykle to głosy domagające się na przykład nowych miejsc parkingowych czy protestujące przeciwko zwężaniu jezdni.
– Nie jestem przeciwnikiem samochodów. Sam poruszam się autem, na rowerze i na piechotę. Patrzę na miasto z perspektywy użytkownika. I nie jest tak, jak się o mnie mówi, że najchętniej zlikwidowałbym wszystkie trzy pasy na Piłsudskiego i zostawił tylko miejsce dla rowerów. Mam jednak świadomość, że są miejsca niebezpieczne, gdzie giną ludzie, a drogowe rozwiązania służą także do tego, aby wymuszać bezpieczne zachowania na kierowcach. Są już takie rejony w Dąbrowie Górniczej, gdzie ich zastosowanie się sprawdziło.
Mówi pan o zwężeniach na Kasprzaka i na Piłsudskiego w rejonie Szkoły Podstawowej nr 18? Rzeczywiście sporo było obaw i dyskusji. Ostatecznie poprawiło się bezpieczeństwo pieszych, korków jak nie było tak nie ma, a kierowcy już nie pamiętają, że zwężeń jeszcze niedawno tam nie było.
– Dokładnie. Żyjemy w mieście i to nie jest tak, że ktoś kupił sobie samochód i jak po sznurku, bez przeszkód dojedzie do celu. Miasto jest dla ludzi, więc dlaczego mamy ich spychać do tuneli, aby kierowca nie musiał rozglądać się na drodze? Nic mnie bardziej nie denerwuje niż egoizm. Siedzę w aucie, jestem młody i sprawny i nie rozumiem, dlaczego ktoś starszy, schorowany może mieć problem, żeby wchodzić do tunelu po schodach. Jeśli porusza się na wózku, to ma korzystać z platform, czekać na pomoc. Niby dlaczego, skoro mógłby po prostu przejść przez jezdnię? Tak też było w Ząbkowicach. Były głosy protestu, że chcemy likwidować kładkę nad torami, którą wielu uznawało za zabytek techniki. Za to osoby na wózkach, żeby przedostać się przez tory, musiały czekać na obsługa, która je przeprowadzi. Dziś jest tunel z pochylnią, z której można skorzystać w każdej chwili. I tak wynegocjowaliśmy ją w ostatnim momencie, więc nie jest idealna.
Kiedy pojawia się temat przejść naziemnych zamiast kładek czy tuneli pada koronny argument: piesi, przechodząc przez jezdnię zakorkują miasto.
– W Dąbrowie chyba nikt jeszcze nie widział prawdziwego korka. Nie możemy mówić o korku, gdy auta poruszają się po mieście z przepisową prędkością 30-50 kilometrów na godzinę. Nie ma też korka, gdy kierowca zatrzyma się przed przejściem dla pieszych czy na światłach. Pewnie, że pojawiają się natężenia ruchu, ale nawet przy trwających teraz pracach, mam wrażenie, że nie ma aż takiego problemu, jak wielu się spodziewało. Choć wiadomo – prace trwają i jeszcze wszystko może się zdarzyć.
Co z tymi przejściami naziemnymi dla pieszych? Jaki będą mieć wpływ na poruszanie się po mieście?
– Chyba w żadnym innym miejscu nie widziałem szerokich, 12-metrowych przejść dla pieszych. A takie mają powstać w rejonie PKZ. Przejście podziemne zostanie dostawane do przejazdu rowerzystów. To będzie wielka zmiana. Kiedy miasto przystępowało do prac nad Zieloną mobilnością, wynajęło specjalistyczną firmę, która przeanalizowała nawet zapisy z istniejących wtedy fotoradarów. Sprawdzili, jak mieszkańcy poruszają się po centrum. Mamy więc dziś twarde dane, które potwierdzają to, co sami możemy zaobserwować: ludzie albo pędzą przez ulicę na tramwaj, gdy tylko zobaczą go na horyzoncie albo rezygnują, bo uważają, że nie zdążą zbiec po schodach, przebiec przez tunelem i potem znów po schodach w górę. Niedługo przejście przez jezdnię po pasach zajmie im kilka sekund.
Jeszcze lepszym przykładem jest rozwiązanie, które pojawi się na wysokości liceum ekonomicznego. Jest tu przejście podziemne, które mimo remontów ciągle wygląda jak ruina. Jednocześnie na ulicy mamy sygnalizację świetlną dla samochodów. Kiedy pojawi się tu przejście dla pieszych, miasto upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Kierowcy przecież i tak zatrzymują się na tych światłach, więc nic nie stracą, gdy będą przepuszczać pieszych. Nie trzeba będzie już wchodzić do tego śmierdzącego tunelu. Zresztą w Warszawie też likwiduje się przejścia podziemne, choćby na Alejach Jerozolimskich.
Jest jeszcze jeden ciekawy przykład, choć nie jest to inwestycja miejska i dotyczy kładki nad S1, którą buduje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie zgodziliśmy się, aby droga przecinała miasto, żeby piesi i rowerzyści muszą nadrabiać drogi. Myślę, że rozwiązania, które zaproponowaliśmy niedługo zachwycą mieszkańców i ułatwią im życie.
GDDKiA zaprosiła was do rozmów o kładce, czy sami się zgłosiliście do opiniowania projektu?
– Poprosiliśmy miasto o pomoc, urzędnicy towarzyszyli nam w spotkaniach w GDDKiA i w Katowicach
i przekazywało dokumenty. Wzorowa współpraca.
Można odnieść wrażenie, że wasza współpraca z miastem przebiega jak sinusoida.
– O tak, teraz jesteśmy na wznoszącej i mam nadzieję, że zostanie tak dłużej. Szczególnie, że moment jest symboliczny. Powstaje teraz rondo na wysokości Morcinka i Leśnej. Miasto pruje tam i niszczy drogę rowerową, od której zaczęły się nasze rozmowy z urzędem. Był tam taki katastrofalny przejazd rowerowy – ziszczenie najgorszych intencji. Śmiejemy się, że powstał pod osłoną nocy bez żadnych konsultacji. To była najgorsza współczesna inwestycja, jaka powstała w Dąbrowie Górniczej. Teraz wszystko zostanie naprawione. Pokażemy potem zdjęcia, jak przejazd się zmienił.
Sporo emocji budzą też plany likwidacji kładki prowadzącej do CH Pogoria, choć wcześniej emocje budziła awaryjna winda, która znajduje się przy niej.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W Dąbrowie Górniczej autobusy przestaną dublować się z tramwajami [WYWIAD]
– Wcześniej protestowali piesi, teraz osoby, które przejeżdżają pod kładką autami. Ostatnio stało się tam coś symbolicznego. Kierowcy bardzo lubią kładkę, bo nie muszą się zatrzymywać, myśleć o pieszych, rozglądać. Tymczasem ona zaczęła się niedawno kruszyć i przez to zwężono jezdnię. Rozwiązanie, które miało służyć wygodzie kierowców, okazało się wadliwe i było przyczyną zwężenia jezdni. Co za paradoks. Kładka zostanie zlikwidowana, a w jej miejsce miasto planuje zbudować przejście dla pieszych dwukrotnie wyniesione kaskadowo.
Co to znaczy „kaskadowo wyniesione”?
– To rozwiązanie, którego nie widziałem nigdzie w Europie. Auto wjeżdża na dwie wysepki, znajdujące się jedna po drugiej. Z mniejszej na większą. Nie ma szans, że kierowca nie zwolni. To jest tak zaprojektowane, aby poruszać się z prędkością ok. 50-60 kilometrów na godzinę. Nikt szybciej nie pojedzie, bo nasz umysł nie pozwoli na takie zachowanie.
Do tych nowości, które pojawią się na ulicach Dąbrowy trzeba doliczyć jeszcze zintegrowane przystanki autobusowo-tramwajowe czy turbinowe ronda.
– Tak naprawdę te inwestycje drogowe to nawiązanie do dawnych rozwiązań, które nigdy nie zostały ukończone. Zamysł był taki, że oprócz głównej osi miasta będzie jeszcze nitka przez Podlesie i od strony Będzina do Gołonoga, czyli dokładnie tak, jak teraz się to buduje. Gdyby projektanci jeszcze w PRL skończyli swój zamysł, dziś pewnie żylibyśmy w zupełnie innym mieście. Mam nadzieję, że prezydent nie wycofa się z tych zmian, bo potrzeba tu sporo odwagi. Dajmy szansę zadziałać tym wszystkim rozwiązaniom. Wiem też, że miasto przymierza się do przebudowy w rejonie Podlesia, choć trzeba znaleźć środki. Jest jeszcze jedna rzecz, której nie odpuszczę i będę o niej ciągle przypominać.
To znaczy?
– Nie ma tygodnia, żebym w tej sprawie nie dostał wiadomości od mieszkańców, którzy chcą dojeżdżać do pracy w rejonie Tworznia czy ulicy Budowlanych, ale nie wiedzą, jak to zrobić legalnie i bezpiecznie. Tam jest ogromny ruch tirów i wąsko. Przecież z Gołonoga na Tworzeń nie jest daleko, ale nie dokończono budowy drogi rowerowej na hutę i nie ma planowanych rond. Kiedy jako miasto nie mamy kilkunastu milionów złotych na tę inwestycję, to oczekujemy tańszych i prostszych rozwiązań. Pracownik, który generuje wpływy do budżetu miasta, jeżdżąc codziennie do pracy na Hutę, ma prawo dojechać tam rowerem. Szczególnie jeśli mieszka na przykład na Gołonogu, czyli ma jakieś dwa kilometry do pokonania. Nasze ciało i umysł akceptują rowerowe dojazdy do 5 kilometrów dziennie. Czymś innym jest weekendowa 20-kilometrowa przejażdżka. Benzyna drożeje, OC rośnie. Pewnie kiedyś te ronda powstaną, ale kiedy to będzie? Za 5 lat?
Zamiast podsumowania, proszę wymienić trzy najważniejsze elementy przebudowy głównej osi miasta.
– Centra przesiadkowe w śródmieściu i Gołonogu, zrównoważona mobilność i naprawdę nowy wizerunek miasta.
W jakim sensie „zrównoważona mobilność”?
– W takim znaczeniu, że nie faworyzujemy transportu samochodowego. Jest oczywiście potrzebny, ale czas dostrzec, że na drodze są też inne pojazdy. I to nawet nie rowery, ale skutery, segwaye hulajnogi. Obserwuję, jak z tych rozwiązań korzysta branża kurierska. Te nowe pojazdy mają swoją specyfikę: szybko przyspieszają, są bezszelestne, mają małe koła. Potrzebują idealnej infrastruktury. To nie jest rower, któremu zgrzyta łańcuch i trzeba go rozpędzić. Są inżynierowie, którzy wciąż słyszą: droga rowerowa i myślą: Wigry 3. Na szczęście nie w Dąbrowie.
Rozmawiała Agnieszka Stefaniak-Zubko
Rozmowa ukazała się w kwietniowym numerze „Przeglądu Dąbrowskiego”
Fot. Marek Wesołowski
Więcej informacji o Zielonej Mobilności w serwisie zieloneswiatlo.dg.pl